ETHOS 85-86: R.Buttiglione c.d.
 
             .....
RATZINGER, WIARA I ROZUM
 
            Papież zaczyna od jasnego stwierdzenia, że uniwersytet jest instytucją świecką. Uniwersytet rzymski został założony przez papieży, a następnie przejęty przez państwo. Był jednakże świecki, tak jak jest świecki obecnie, ponieważ jedynym jego celem zawsze była służba prawdzie. Również wtedy, gdy uniwersytet w Rzymie stał się uniwersytetem "państwowym", dialog z Papieżem nie zanikł. Z okazji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 uniwersytet ów zorganizował wielkie spotkanie poświęcone wypracowaniu nowego humanizmu na trzecie tysiąclecie[12]. Warto przypomnieć, że właśnie podczas tego spotkania za punkt wyjścia w poszukiwaniu nowego humanizmu uznano kryzys kultury, którego dziś doświadczamy. Tym, co łączy Kościół i uniwersytet - mówi Papież - jest właśnie temat poszukiwania. Ludzkość poszukuje dzisiaj nowego określenia swojej tożsamości i przeznaczenia. Kościół i uniwersytet uczestniczą, każde na swój sposób, w tym poszukiwaniu. Właśnie dlatego prowadzą dialog[13]. Oczywiście ten, kto nie poszukuje, nie ma potrzeby dialogu.
            W jaki sposób i z jakiego tytułu Kościół uczestniczy w tym poszukiwaniu? Kościół nie rości sobie żadnych pretensji do narzucania uniwersytetowi (ani społeczeństwu, ani polityce) swoich dogmatów. Język, którym mówi Kościół, kiedy prowadzi dialog z uniwersytetem, jest językiem "rozumu etycznego"[14]. Racją bytu Kościoła jest wiara, dawanie świadectwa o wydarzeniu Chrystusa i Jego obecności wśród nas. Czy zatem rozum etyczny ma coś wspólnego z wiarą i Kościołem? Odpowiedź na to pytanie jest twierdząca, ponieważ wiara jest jednocześnie życiem. Życie zrodzone z wiary toczy się w świecie. Wierni poddają przykazania Kościoła próbie doświadczenia własnego życia i pod wpływem tych przykazań ich życie się zmienia, staje się bardziej ludzkie - a przynajmniej są o tym przekonani. Kościół przemawia w imieniu wiary, która stała się życiem w historycznym doświadczeniu chrześcijan. Czy mają rację chrześcijanie, uważając, że wiara czyni ich życie bardziej ludzkim i że przez doświadczenie wiary głębiej zrozumieli własne człowieczeństwo? Każdy osądzi to sam, porównując własne doświadczenie życiowe z tym, co proponuje Kościół. Kościół nie może narzucać innym swojego rozumu etycznego. Nikt jednak nie może przeszkodzić chrześcijanom w uczestniczeniu z ich doświadczeniem życia w debacie, która toczy się w społeczeństwie demokratycznym, w debacie o tym, co jest dobre, a co złe, a także o obowiązkach państwa i jego ograniczeniach oraz o innych sprawach, w których stykają się etyka i polityka.
            Ci, którzy nie chcą wierzyć w Boskie pochodzenie chrześcijańskiego nauczania, powinni przynajmniej uszanować mądrość zrodzoną z wielowiekowego doświadczenia i poddać refleksji oparte na nim argumenty. Papież cytuje amerykańskiego filozofa Johna Rawlsa[15], jest więc prawdopodobne, że pomyślał również o dwóch innych odniesieniach intelektualnych. Jednym jest Popper, często uważany za relatywistę, ponieważ odrzuca możliwość poznania prawd absolutnych i niepowątpiewalnych. W rzeczywistości radzi on (podobnie jak jego przyjaciel Friedrich von Hayek) docenić historyczne doświadczenie ludzkości. Jeśli nie mamy absolutnych pewników, jeśli nie istnieje wiedza absolutna o tym, co powinniśmy czynić, interpretowana przez kastę absolutnych mędrców, trzymajmy się tej niewielkiej, podatnej na błąd i względnej wiedzy, którą zgromadziliśmy jako doświadczenie historyczne. Właśnie od doświadczenia historycznego wychodzi rozum etyczny, o którym mówi Ratzinger.
Papież przywołał też myśliciela dużo mu bliższego, Jürgena Habermasa[16] i szkołę frankfurcką, której Habermas jest ostatnim wielkim przedstawicielem, szkołę przez kilka dziesięcioleci dominującą w kulturze niemieckiej. Z Habermasem kardynał Ratzinger prowadził bardzo ważny spór, mający na celu właśnie zrozumienie i uporządkowanie tego obszaru dyskusji[17].
Jaka jest racjonalna metoda dyskusji w dziedzinie etyki, wiary czy polityki? Są to dziedziny, w których nie należy wygłaszać niepodlegających dyskusji stwierdzeń, lecz trzeba podjąć ryzyko i w dialogu z innymi poddawać krytycznej konfrontacji przekonania płynące z życiowego doświadczenia. Ponieważ jesteśmy ludźmi, przekonania te prawdopodobnie się uzupełniają i mogą rzucić światło na różne aspekty ludzkiego doświadczenia. Możemy mieć nadzieję, że przez dialog dojdziemy do zgody, być może częściowej i prowizorycznej, lecz przez to niemniej cennej.
            Dokonuje się to w sferze komunikacji wolnej od nacisku, w której ludzie nie występują jako reprezentanci przeciwnych interesów, i angażują swoje człowieczeństwo.
            W dialogu tym chrześcijanin może uczestniczyć i chce uczestniczyć. Jego Bóg jest Bogiem, który stworzył niebo i ziemię według racjonalnej zasady (gr. logos). Jest to również Bóg, który odpowiada racjonalnym oczywistościom ludzkiego serca i jego najgłębszym wymogom etycznym. Jest "prawdą" i "dobrem". Dlatego pozwala człowiekowi zadawać sobie pytania o prawdę i dobro. Nie we wszystkich tradycjach religijnych tak właśnie jest.
            Kościół zakładał uniwersytety, aby poznawać prawdę, która jest jednocześnie odpowiedzią na pragnienie dobra obecne w ludzkim sercu. Dlatego też Kościół nie przestaje się interesować uniwersytetami. Pomaga oczyszczać serce człowieka z zainteresowań innych niż prawda, pomaga uniwersytetowi unikać zawsze obecnego ryzyka instrumentalizacji przez władzę i rozumieć, w jaki sposób osiągane wyniki naukowe mogą być wykorzystane w służbie prawdziwemu dobru człowieka.
            Papież przypomina tutaj inny spór, który w ubiegłych latach toczył się w kulturze światowej - spór o instrumentalizację nauki. Wiedza o czystych przedmiotach uzyskiwana przez naukę jest do dyspozycji wszystkich, lecz nie wszyscy są przygotowani do tego, by z niej korzystać. Ludzie, którzy finansują badania naukowe, kontrolują również ich zastosowania, a te łatwo mogą zwrócić się przeciwko człowiekowi. Spór o instrumentalizację nauki był w pewnym sensie skutkiem tragedii Hiroszimy - gdy nauka straciła swoją niewinność czy też do niej pretensję. Od tamtej chwili pytanie o odpowiednie wykorzystanie wiedzy naukowej stało się nie tylko prawomocne, lecz także nieusuwalne. Nie wszystko, co jest technicznie możliwe, jest także dozwolone, a publiczna debata nad wykorzystaniem nauki oraz nad kierunkami badań naukowych stała się konieczna. Czy dozwolone jest finansowanie badań mających na celu tworzenie chimer, czyli istot wyposażonych częściowo w ludzkie, częściowo w zwierzęce DNA? Czy słuszne jest prowadzenie badań nad doskonaleniem broni atomowej? Czy słuszne jest prowadzenie badań, które przyczyniają się do niszczenia istot ludzkich? Ludzie naszych czasów stawiają sobie te pytania i szukają odpowiedzi w debacie wolnej od nacisku, w której również chrześcijanie mają również prawo uczestniczyć.
            "Niebezpieczeństwem grożącym światu zachodniemu [...] - pisze Papież - jest to, że człowiek, właśnie ze względu na swą wielką wiedzę i potęgę, może się poddać w kwestii prawdy. A to oznacza zarazem, że rozum ostatecznie ulega naciskowi interesów i poddaje się wymogowi użyteczności, i jest zmuszony uznać ją za ostateczne kryterium"[18]. Nauce grozi to, że stanie się ona narzędziem władzy w rękach nielicznych - tych, którzy mają wystarczające środki i wiedzę, aby naukę wykorzystać. Uczony, który żyje w pozornym odseparowaniu od społeczeństwa, niejako w wieży z kości słoniowej, gdy tylko ją opuści, oddaje siebie samego i wyniki swoich badań tym, którzy sprawują władzę w społeczeństwie. Ponadto coraz częściej również podstawowe kierunki badań prowadzonych wewnątrz wieży zależą od władzy, która jedne linie badań finansuje, a innych nie. Nauki przyrodnicze, służące rozwojowi techniki, gromadzą coraz doskonalszą wiedzę o środkach pozwalających panować nad przyrodą, lecz nie potrafią nic powiedzieć o celach, do których powinna zmierzać poddana panowaniu przyroda. Dlatego nauki przyrodnicze, jeśli pozostają same - mówi Papież - są "smutne"[19]. W tym miejscu Ratzinger prawdopodobnie odwołuje się do dwóch wspomnień. Jedno dotyczy Maxa Horkheimera, założyciela szkoły frankfurckiej, jednego z mistrzów Jürgena Habermasa. Horkheimer napisał książkę zatytułowaną Krytyka instrumentalnego rozumu[20], ostrzegając w niej przed zagrożeniami czasów, w których poprzez naukę człowiek może zrobić (prawie) wszystko, czego pragnie, lecz nie wie już, czego pragnąć warto. Co więcej, to nie  c z ł o w i e k, lecz kilku ludzi (mających władzę) może robić to, co chce, a wśród narzędzi, jakimi się posługują, znajdują się także inni ludzie, sprowadzeni do rangi zwykłych środków.
            Jeszcze jeden autor z pewnością gościł w myślach Papieża, kiedy ten pisał swoje przemówienie: jest nim św. Augustyn. W rozdziale dwunastym piętnastej księgi De Trinitate Augustyn formułuje podstawowe rozróżnienie między scientia a sapientia. Scientia jest sztuką posługiwania się rzeczami jako narzędziami do uzyskania tego, czego pragniemy[21]. Umieszczenie w tym obszarze nowoczesnych nauk przyrodniczych, które pozwalają nam dokładnie poznać świat czystych przedmiotów, nie jest arbitralne. Sapientia jest natomiast poznaniem serca człowieka, poznaniem, które mówi nam, czego powinniśmy pragnąć, czego naprawdę warto pragnąć i - w konsekwencji - w jaki sposób powinniśmy urządzić świat czystych przedmiotów.
            Od początku, zgodnie z tradycyjnym programem, uniwersytet zajmuje się nie tylko wiedzą typu scientia, lecz także sapientia, czyli prawdą o człowieku i właściwym wykorzystaniem poznania. Takie jest właśnie - przypomina Papież - zadanie wydziałów prawa, filozofii i teologii. Perspektywa ta nie pozostaje też obca wydziałowi medycznemu, który przecież należy do pierwotnego rdzenia uniwersytetu. Medycyna jest bowiem nauką przyrodniczą, lecz także nauką humanistyczną. Dotyczy sposobu, w jaki różne substancje naturalne (środki lecznicze) mogą służyć zdrowiu człowieka, będącemu jednym z elementów jego prawdziwego dobra.
            Później do programu uniwersyteckiego włączono nauki przyrodnicze i humanistyczne. Funkcją tych ostatnich jest badanie serca człowieka, przez co pomagają one uniknąć sytuacji, w której nauki przyrodnicze stają się narzędziami panowania, czystym rozumem instrumentalnym w rękach władzy.
Oczywiste jest, że nauki społeczne mają inną metodę niż nauki przyrodnicze. Nauki humanistyczne nie mogą (lub mogą w bardzo ograniczonym stopniu) posługiwać się metodą upraszczania rzeczywistości, która w naukach przyrodniczych jest tak bardzo pomocna przy konstruowaniu modeli poznania. To, co jest ujmowane w nawias w naukach przyrodniczych (serce człowieka, jego pragnienia, wolność i podmiotowość, czyli to, co jest nieredukowalne do czystej przedmiotowości), jest właściwym przedmiotem filozofii i teologii. Właśnie dlatego, że serce człowieka jest wolne, badania prowadzone w ramach nauk humanistycznych, a zwłaszcza filozofii i teologii, nigdy nie będą miały końca. Każdy człowiek musi od nowa rozpoczynać te poszukiwania, konfrontując prawdy, które czerpie z tradycji, z własną wolnością i z doświadczeniem własnego życia. Prawda o człowieku, który jest podmiotem, nie podlega całkowitej obiektywizacji; trzeba, by stała się formą ludzkiego życia i w ten sposób była ciągle na nowo odkrywana. Chociaż prawda o człowieku jest jedna, prowadzi do niej wiele dróg i każde pokolenie, a nawet każdy poszczególny człowiek, musi odkryć do niej własną drogę. Oczywiście spotkanie z tradycją nie staje się przez to zbyteczne. Przeciwnie, świat nie zaczyna się ode mnie i tylko dzięki konfrontacji z życiowym doświadczeniem tych, którzy mnie poprzedzili, będę w stanie spełniać swoje obowiązki i dokonywać wyborów. Z tego samego powodu ważny jest dialog z innymi ludźmi, którzy znajdują się w podobnej sytuacji egzystencjalnej. Nikt nie może arbitralnie zakończyć tego dialogu. Toczy się on wraz z życiem; w pewnym sensie jest życiem.
Jakie jest zadanie teologii w tym procesie, w którym spotykają się tradycja, kontestacja i dialog, dialog, który jest konstytutywny dla życia uniwersytetu? Jaka jest w tym dialogu rola Kościoła? Sięgnijmy do Starego Testamentu: "Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie" (Pwt 5, 7). Nie będziesz tworzył sobie bożków i składał im ofiar. Przede wszystkim nie będziesz składał ofiary z krwi innych istot ludzkich. Bóg przekracza każdy ludzki system rozumienia i poznania; w tym sensie transcendentna jest również osoba ludzka jako widzialny obraz niewidzialnego Boga. Kościół broni transcendentnego charakteru osoby ludzkiej. Co pewien czas nauka lub filozofia - albo co gorsza, jakaś mieszanka obydwu - głoszą, że posiadły tajemnicę człowieka i osiągnęły absolutną wiedzę. Oczywiście, gdyby ktoś miał absolutną wiedzę, słusznie mógłby wysuwać roszczenie do absolutnej władzy. Teologia przypomina jednak, że tajemnica Boga i człowieka transcenduje ten świat, tak że nikt (nawet Kościół) nie może nią zawładnąć. Ludzie średniowiecza mieli zwyczaj mawiać, że filozofia jest służebnicą teologii. Papież nie cytuje tego sformułowania w swoim przemówieniu. Pozwolę sobie jednak skomentować je, ponieważ rzuca ono światło na pewien aspekt jego wypowiedzi i pozwala lepiej ją zrozumieć. Nowożytny racjonalizm (zarówno w postaci scjentystycznej, jak i idealistycznej) żąda, by rozum filozoficzny (naukowy) udzielił odpowiedzi na wszystkie pytania, czyli dostarczył nam systemu wiedzy absolutnej. W tym miejscu rodzi się nowożytny totalitaryzm polityczny.
Pod tym względem myśl anglosaska różni się od myśli rozwijanej w kontynentalnej Europie. W kulturze anglosaskiej filozofia nigdy nie próbowała wchłonąć teologii, nie starała się stać teologią. W tradycji anglosaskiej filozofia może postawić wszystkie pytania, lecz nie na wszystkie może odpowiedzieć. Są pytania, wobec których nauka i filozofia muszą stwierdzić: ignoramus et ignorabimus. W tym właśnie wyraża się służebność filozofii. Rola filozofii byłaby taka sama, nawet gdyby nie było prawdziwej teologii - pytania ostateczne pozostałyby po prostu bez odpowiedzi. Nawet wówczas nikt nie miałby jednak prawa zawładnąć człowiekiem. Osoba zachowałaby swoją transcendencję wobec wszelkich prób sprowadzenia jej do podatnej na manipulację rzeczy. Nadzieja na Objawienie pozostałaby otwarta. Jeśli bowiem człowiek rozumie siebie nie jako odpowiedź, lecz jako otwarte pytanie, to wówczas oczekiwanie na Objawienie i nadzieja na nie są racjonalne. Ten właśnie temat podjął Theodor W. Adorno w książce nieprzypadkowo zatytułowanej Dialektyka negatywna[22], która jednak mogłaby również dobrze nosić tytuł "Teologia negatywna".
Teologia mówi o samoobjawieniu się Boga w Jezusie Chrystusie - to jej kolejne zadanie. Czy jednak nie unieważnia ono "zastrzeżenia antropologicznego", czyli zakazu pretendowania do absolutnej wiedzy o człowieku i absolutnej nad nim władzy? Czy teologia chrześcijańska nie wysuwa właśnie totalitarnego roszczenia do wiedzy absolutnej, przed którą pozornie broni człowieka?
Nie jest tak z dwóch powodów. Pierwszy wynika ze słów Ewangelii: "Królestwo moje nie jest z tego świata" (J 18, 36). Królestwo Boże jest wprawdzie obecne w historii, lecz tylko jako zapowiedź, w sposób ukryty i tajemniczy. Nikt nie może go sobie przywłaszczyć, nawet Kościół. Jak mówi znany teolog protestancki Oscar Cullmann, żyjemy między pierwszym a drugim przyjściem Chrystusa. Dopiero wraz z drugim przyjściem Chrystusa zakończy się historia świata. Nasz czas, czas Kościoła, jest czasem poszukiwania i wyboru. W czasie tym wszyscy znajdujemy się przed sądem Bożym i nikt, i nic nie może uchodzić za absolutnie czyste. Ziarno zmieszane jest z plewami i dopiero na końcu wielu z tych, którzy wydają się synami światłości, okaże się należeć do świata ciemności - i odwrotnie.
Jest również drugi powód, który nie pozwala, by prawda chrześcijańska stała się totalitarna. Prawda ta chce być przyjęta przez wolność człowieka i właśnie dlatego nie może ani się narzucić, ani zostać narzucona siłą. Szuka ona przyzwolenia ludzkiego serca przez świadectwo miłości, które sięga złożonej na krzyżu ofiary z życia - złożonej właśnie po to, aby uwiarygodnić miłość. Nie oznacza to oczywiście, że chrześcijanie nie mogą być gwałtowni czy źli. Historia pokazuje, że często tacy bywali - są ludźmi i podobnie jak inni ludzie są grzesznikami. O tym, że narzucenie teologicznej dyktatury w świecie nie należy do misji chrześcijaństwa, a nawet jest z nią sprzeczne przekonuje nas także lektura (niewygłoszonego) papieskiego przemówienia oraz wykładu na uniwersytecie w Ratyzbonie[23], który wywołał tyle zamieszania w dziedzinie relacji ze światem islamskim. W przemówieniu tym, zawierającym pamiętny cytat z pism cesarza bizantyjskiego Manuela II Paleologa, Papież z wielką ścisłością i intelektualną uczciwością formułuje decydujące pytanie: Czy religie, a w szczególności monoteistyczne religie objawione, zawierają potencjał totalitarny?[24]. Benedykt XVI przyznaje, że potencjał ten w nich istnieje. Jeśli ktoś ma dostęp do prawdy objawionej, z pewnością może uznać, że narzucenie jej innym jest usprawiedliwione. Chrześcijaństwo w swoich dziejach zasadniczo neutralizowało ten totalitarny potencjał, chociaż bywały epoki, w których było nim zafascynowane i próbowało go wykorzystywać. Mogło go jednak neutralizować, ponieważ u początków chrześcijaństwa znajduje się Bóg na krzyżu, który chce się spotkać z wolnością ludzi i który daje im czas nawrócenia - czas Kościoła między pierwszym a drugim przyjściem Chrystusa. Czy islam jest w stanie zneutralizować swój potencjał totalitarny, a jeśli tak, to w jaki sposób? Czy islam może podzielać z chrześcijaństwem i z religią żydowską "zastrzeżenie eschatologiczne", które broni transcendentnego charakteru osoby ludzkiej?
Na koniec powróćmy do przytoczonego przez Ratzingera cytatu, który został źle zrozumiany przez sześćdziesięciu siedmiu profesorów. Ratzinger cytuje Feyerabenda nie dlatego, żeby zgodzić się z jego stanowiskiem, lecz aby wykazać istnienie kryzysu racjonalności naukowej, który budzi nieufność wobec nauki i może zostać wykorzystany przez nowy irracjonalizm. Kryzys ten, jak widzieliśmy, ma dwa aspekty. Z jednej strony, uproszczone modele rzeczywistości, które oferują nam nauki, zmieniają się w czasie. Płynie stąd pokusa, żeby uznać, iż są one użyteczne do celów praktycznych, lecz nie zwierają prawdy. Z drugiej strony, nauka dawno już straciła niewinność. Symbolem tej utraty jest grzyb atomowy nad Hiroszimą. Nauka nie może dać nam gwarancji, że jej wyniki zostaną wykorzystane dla dobra człowieka, a nie przeciwko niemu.
Uznanie istnienia kryzysu jest początkiem dialogu między Kościołem a nauką. Dialog ten stanowi część szerszego dialogu między nauką a etycznym doświadczeniem ludzkości. Kościół wystąpił przeciwko pokusie irracjonalizmu i podczas obrad komisji zwołanej przez Jana Pawła II w sprawie Galileusza potwierdził wartość poznania naukowego. Fakt, że prawdy naukowe podlegają rewizji (ulepszaniu) z biegiem czasu, nie pozbawia ich wartości prawdziwościowej. Po prostu nie są to prawdy "ostateczne", lecz "przedostatnie". Są one prawdziwe przy założeniu poziomu abstrakcji właściwego danej nauce. Żadnej nauce natomiast nie wolno sądzić, że zdobyła całą prawdę o rzeczywistości ani tym bardziej - prawdę o człowieku. Przedstawiona tutaj wizja nie zaprzecza wartości prawdy naukowej, lecz pozostawia ją otwartą i nie pozwala nauce zamknąć się w sobie i przypisać sobie roli wiedzy absolutnej. Roszczenie tego rodzaju wysuwają zwolennicy tak zwanej naukowej koncepcji świata stworzonej przez Koło Wiedeńskie - koncepcji, w którą niektórzy włoscy profesorowie - z opóźnieniem o trzy czwarte wieku w stosunku do rozwoju nauki - wciąż dogmatycznie wierzą.
Poza tym sposób wykorzystania wyników nauk szczegółowych dla dobra człowieka powinien zostać określony na podstawie dyskusji etycznej (politycznej), dyskusji, w której wszyscy (również chrześcijanie) mają prawo uczestniczyć.
Ratzinger nie twierdzi wcale, że w sprawie ostatecznego sensu rzeczywistości oraz w kwestii właściwego wykorzystania wyników nauk należy zdać się na normatywną władzę Kościoła. Przypisywanie mu tego twierdzenia świadczy o nieznajomości jego prac. Mówi on po prostu, że chrześcijanie również mają prawo do uczestnictwa w tej wolnej od nacisków dyskusji, o której mówił Habermas, i do wnoszenia w nią doświadczenia życia w świetle wiary. Obok dziedziny czystej racjonalności, wyznaczonej metodami nauk przyrodniczych oraz logiki i matematyki, istnieje obszar "rozumności", do którego należą pewniki moralne, których źródłem jest właśnie doświadczenie moralne. Uniwersytet nie może być sobą i żyć na miarę swojego powołania, jeśli nie założy, tak jak to czynił od swych początków, tego wymiaru "rozumności", który św. Augustyn określił mianem sapientia. Wymiar ten należy do istoty uniwersytetu - każdego uniwersytetu. Szczególnie jednak odnosi się to do uniwersytetu, który programowo nazywa siebie "Sapienza" - nawet jeśli wydaje się, że niektórzy całkowicie zapomnieli, jaki jest sens tej nazwy.
 
Tłum. z języka włoskiego Patrycja Mikulska
 


            [12] Por. B e n e d y k t  XVI, Papież nie narzuca wiary, lecz zachęca do szukania prawdy - niniejszy numer "Ethosu", s. 123-130.
[13] Por. tamże, s. 123.
[14] Tamże, s. 124.
[15] Por. tamże, s. 125.
[16] Por. tamże, s. 127.
[17] Spotkanie kard. Josepha Ratzingera i Jürgena Habermasa poświęcone moralnym podstawom państwa miało miejsce 19 stycznia 2004 roku w Katholische Akademie Bayern. Zob. J  H a b e r m a s, Pluralizm i moralność, tłum. W. Buchner, "Tygodnik Powszechny" z 1 V 2005, nr 18, s. 6, kard. J.  R a t z i n g e r, Demokracja prawo i religia, tłum. W. Buchner, "Tygodnik Powszechny" z 1 V 2005, nr 18, s. 7.
[18] B e n e d y k t  XVI, Papież nie narzuca wiary, lecz zachęca do szukania prawdy - niniejszy numer "Ethosu", s. 129.
[19] Por. tamże.
[20] Zob. M. H o r k h e i m e r, Krytyka instrumentalnego rozumu, tłum. H. Walentowicz, Scholar, Warszawa 2007.
[21] Por. św. A u g u s t y n, O Trójcy Świętej, tłum. M. Stokowska, Znak, Kraków 1996, s. 374-379.
[22] Zob. T. W. A d o r n o, Dialektyka negatywna, tłum. K. Krzemieniowa, PWN, Warszawa 1986.
[23] Zob. B e n e d y k t  XVI, Wiara, rozum, uniwersytet - wspomnienia i refleksje (wykład na uniwersytecie w Ratyzbonie, 12 IX 2006), "L’Osservatore Romano" wyd. pol. 27(2006) nr 11, s. 25-27.
[24] Por. tamże, s. 26.

  1. ISSN 0860-8024
  2. e-ISSN 2720-5355
  3. „Ethos” jest czasopismem punktowanym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego: 100 pkt.
  4. Kwartalnik „Ethos” indeksowany jest przez następujące bazy: EBSCO, CEEOL, Index Copernicus (ICV 2017: 55,26), Philosopher’s Index, ERIH Plus.
  5. Prefix DOI 10.12887